Nie będę długo ględzić!
Rozdział dedykuje dla moich kochanych przyjaciółek ♥ (tak o tobie mówię Alison!) za to że mnie zmotywowały do pisania :) dziękujcie im!
To chyba wszystko...
No to nie będę przedłużać! ZAPRASZAM!
I błagam was jeśli przeczytałeś skomentuj, chociaż jedno słowo!
Kocham was wszystkich ♥
ROZDZIAŁ 5
*Maddie POV*
Był wieczór. Siedziałam z Olką i oglądałyśmy jakieś badziewne seriale. To znaczy ja oglądałam, bo ona zawieszona była na telefonie. Pewnie twitter lub smski z Harrym. Wiedziałam że się kiedyś zejdą! Ciągle jej to powtarzałam, a ona nie wierzyła we mnie! We wszechwiedzącą Maddleine!
Julia siedziała w swoim pokoju gadając na skype ze swoim bratem. Nie dziwię się, w końcu jest z nim naprawdę blisko. To się nazywa rodzeństwo, które nie może żyć bez siebie!
Chyba się zawiesiłam, bo już nawet nie wiem co się dzieje w tym odcinku. Dziewczyna poznaje chłopaka, zakochują się od pierwszego wejrzenia, tego samego dnia są razem, poznają przyjaciół swoich, on jej płodzi dziecko i zostawia ją... Tak chyba to wszystko co zapamiętałam.
Ruszyłam swoje leniwe dupsko do kuchni po coś do jedzenia... Otwieram lodówkę... Pusto... Jak się pewnie domyśleliście wrzask było słychać w całym domu.
Nie minęła sekunda a dziewczyny wpadły do mnie przerażone. A widząc przed czym stoję zaczęły się śmiać. Jak one mogą w tak krytycznej sytuacji?! Przecież to jest kryzys!
-Od razu mówię, że nie ruszam się do sklepu!- powiedziały obie jednocześnie.
Yrghh jak zawsze! O wszystkich muszę ja dbać! A co jak przyjdzie jakaś nawałnica i zabraknie jedzenia? My przynajmniej pożyjemy trochę dłużej, ot co!
Ze stęknięciem ubrałam się i poszłam do sklepu uzupełnić nasze zapasy...
*Julia POV*
David musiał się rozłączyć więc przysiadłam się do Sandy na kanapę. Ona jakby tylko na to czekając usiadła w sadzie skrzyżnym zwrócona w moją stronę z tymi jej iskierkami w oczach. Chyba coś planuje...
-Julia kochanie... Chyba pamiętasz że za tydzień jest taka magiczna data....Urodziny naszej kochanej Madzi.. Masz już pomysł co zrobimy?
Yhyym, myślałam o tym, ale....
-Olka, ja już wiem co kombinujesz! Nie nie zrobimy jakieś wielkiej rozpierduchy w domu!
-No ale dlaczego?- zrobiła te swoje smutne, błagalne oczka...
-Oj ty wiesz jak mnie przekupić! Wredna jesteś wiesz?
-Wiem wiem!- wyszczerzyła się i klasnęła ochoczo w dłonie -To nad czym ta twoja pilna główka myślała?
-Sprosimy tu chłopaków, może jak się uda przyjaciół z Polski, trzeba będzie zrobić dużo zakupów, a ją gdzieś wyciągnąć aby niczego nie zauważyła. Ty zajmiesz się dekoracjami, chłopaki gdzieś ją wyciągną do tego czasu, a ja załatwię resztę.
-Nie zapomnij o jej liście marzeń do osiemnastki!- krzyknęła do mnie zanim uciekła na schody do swojego pokoju.
Wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. W końcu nie codziennie ma się osiemnastkę, nie?
*Magda pov*
Hmm... Mam wybrać chipsy paprykowe czy cebulowe? Paprykowe uwielbiam tak jak cebulowe, dziewczyny też kochają oba smaki, a ja dostałam przykaz kupowania po jednym opakowaniu nie więcej! Yrgh cóż za sprawiedliwość na tym świecie! Czemu nie ma takiej paczki, gdzie wszystkie smaki były by w jednym opakowaniu? O tak, to by była najlepsza paczka chipsów!
Podskakiwałam w miejscu, nie mogąc się zdecydować, jak obłąkana, a ludzie jak zwykle dziwnie się gapili. Niech się pogapią, jak nie mają na co, to na obłąkanych, no jasne... Dobra, stop, bo twoje myśli zachodzą za daleko!
Rozglądałam się po pomieszczeniu, próbując zdecydować się, które w końcu wziąć. Przelotnie spojrzałam do wózka, w którym było już kilka opakowań różnych ciastek, batoniki wszelakich smaków i zapas popcornu do mikrofali. Tak będzie można wyżywić się, gdy nadejdzie kataklizm.. STOP! O czym w ogóle ja myślę? Dobra wdech i wydech... Mam pomysł!
Hmm... Mam wybrać chipsy paprykowe czy cebulowe? Paprykowe uwielbiam tak jak cebulowe, dziewczyny też kochają oba smaki, a ja dostałam przykaz kupowania po jednym opakowaniu nie więcej! Yrgh cóż za sprawiedliwość na tym świecie! Czemu nie ma takiej paczki, gdzie wszystkie smaki były by w jednym opakowaniu? O tak, to by była najlepsza paczka chipsów!
Podskakiwałam w miejscu, nie mogąc się zdecydować, jak obłąkana, a ludzie jak zwykle dziwnie się gapili. Niech się pogapią, jak nie mają na co, to na obłąkanych, no jasne... Dobra, stop, bo twoje myśli zachodzą za daleko!
Rozglądałam się po pomieszczeniu, próbując zdecydować się, które w końcu wziąć. Przelotnie spojrzałam do wózka, w którym było już kilka opakowań różnych ciastek, batoniki wszelakich smaków i zapas popcornu do mikrofali. Tak będzie można wyżywić się, gdy nadejdzie kataklizm.. STOP! O czym w ogóle ja myślę? Dobra wdech i wydech... Mam pomysł!
Długo nie musiałam czekać na odpowiedź. Wchodząc w nią wybuchłam gromkim śmiechem. Jak ona mnie dobrze zna..
Po chwili już sięgałam po cebulowe..
Stojąc w kolejce do kasy modliłam się aby mi wystarczyło pieniędzy. Niestety mój budżet był... no.. jak to delikatnie określić... Dość ubogi.
Czas dłużył się w nieskończoność. Jakaś starsza pani, która teraz płaciła, nigdzie nie mogła znaleźć grosza i przysięgała że go znajdzie, co pewnie zajmie jej 5 minut. Ludzie też się zaczynali niecierpliwić, a szczególnie ja, bo miałam plany, aby wyciągnąć gdzieś dziewczyny.
Nareszcie wygrzebała tego cholernego grosza i mile wyglądająca kasjerka, zaczęła nabijać na paragon moje zakupy.
-20 funtów poproszę.
Zaczęłam przeszukiwać szybko portfel, byłam pewna, że mam tyle! Ale niestety zdołałam uzbierać tylko 16... Popatrzyłam na kasjerkę zrozpaczonym wzrokiem. Co za wstyd! Tylko ja jestem taka zdolna!
-Ja dołożę za tą panią- usłyszałam męski, gruby głos. Facet który mi pomógł miał około 20 lat i miał piękne oczy w których można by było się zatracić, ale na mnie one nie działały.
Posłałam mu dziękujące spojrzenie, wspólnie zapłaciliśmy i poszłam spakować swoje zakupy. Poczekałam przy wejściu na niego, bo przecież w końcu muszę się jakoś odwdzięczyć, jestem uczciwa. Spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął. Nie wiem dlaczego, ale coś odpychało mnie od niego, kazało uciec do domu, ale sumienie nie dawało spokoju.
-Jestem James.
-A ja Magda, dla przyjaciół Maddie.
-Magda, dziwne imię, nie jesteś stąd prawda?
-Tak, jestem Polką.- uśmiechnęłam się do niego. Mam nadzieję, że nie zauważył, że jest wymuszony.- słuchaj James, jak mogę się tobie odwdzięczyć?
-Wystarczy, że dasz mi swój numer telefonu, widzę że trochę ci się śpieszy, więc nie będę ciebie zatrzymywać.
W myślach przewróciłam oczami. Mógłby dać sobie spokój, na pewno niema czystych myśli, a ja mam nosa do ludzi.
Szybko podałam mu swój numer, chwyciłam siatki i pobiegłam do domu, wcześniej oglądając się, czy przypadkiem ten facet mnie nie śledzi. Wiecie, tak na wszelki wypadek. Przezorny, zawsze ubezpieczony.
***
-Czyli mówisz, że nic od ciebie więcej nie chciał?- dopytywała się Julia. Siedziałyśmy wszystkie razem w stajni, gdyż Olka musiała przyszykować swojego konia do snu.
-Tak, ale wątpię, że będzie mu chodziło tylko o zwykłą znajomość. Wiecie, że ja się znam na ludziach.
-Oj i to bardzo dobrze!- zaśmiała się Sandy, czesząc swojego kochanka, jak nazywałyśmy Berry'ego. -Ty rozpoznasz każdego, nawet jak nie znasz!
-Lepiej na niego uważaj- powiedziała poważnie patrząc mi głęboko w oczy.- On może mieć różne plany, których nawet się nie spodziewamy.
-Okej możemy wracać- stwierdziła Sandy wychodząc zza Berry'ego.- Niedługo David przyjeżdża, nie?
-Ma być tu lada chwila- wstałam i ruszyłam spacerkiem do domu, widząc że dziewczyny idą za mną. Usłyszałyśmy dźwięk smsa, jak się później okazało był do Julii.
-David mi napisał, że już jest na lotnisku i za pół godziny będzie. I prosi Olkę o przygotowanie jednego z jej specjałów na szybko, haha, masz u niego względy!
-Czemu to zazwyczaj ja muszę gotować dla was wszystkich?- udała oburzenie.
-Przecież my byśmy spalili kuchnię, a ty gotujesz tak przepysznie i można od ciebie podjadać..- zaśmiała się Magda.
-Podjadać mówisz? PODJADAĆ?! JA CI DAM PODJADANIE! ZAKAZ WSTĘPU DO KUCHNI GDY JA TAM JESTEM!
Hahahaha wyobraźcie sobie minę Mad. Oczy jak u dziecka gdy zabrano jej cukierka, usta rozchylone i ułożone w kształcie litery 'o' i wielkie przerażenie na twarzy. Aż nie da się wybuchnąć śmiechem, co ja z Olką zrobiłyśmy.
-Czy wiesz co to dla mnie oznacza?! G-Ł-O-D-Ó-W-K-A! Jak ja przeżyje gdy będę czuła te wspaniałe zapachy!
-Przeżyjesz, przeżyjesz.
Doszłyśmy już do salonu, w którym się rozsiadłam z Magdą, a Sandy stanęła przed nami z założonymi rękami.
-O co chodzi? -spytała niewinnym głosem moja towarzyszka.
-Wiecie kto zaraz przyjeżdża, tak?
-No, Dav, a co?
-Masz chyba oczy i widzisz jaki tu burdel panuje, tak?
Cicho chichotałam, gdy ona rozglądała się po pokoju ze zdezorientowaniem, dopiero później zajarzyła.
-Ejjj! Ale ja tego bałaganu nie zrobiłam! To ty z Julią jesteście winne za to wszystko! Ja zawsze po sobie sprzątam!
-To z racji tego, że ja idę ugotować coś dla naszego drugiego głodomora, wy posprzątacie tutaj!
Już szła do kuchni, kiedy usłyszałyśmy dzwonek.
-David tak szybko przyjechał?
*Ola POV*
Podeszłam do drzwi gotowa rzucić się gościowi na szyje, ale w porę się powstrzymała. Za rogiem nie stał, tak jak się spodziewały, David tylko One Direction w pełnym komplecie. Moja mina musiała być komiczna, słysząc ich wybuch śmiechu.
-Jeszcze ich tylko teraz brakowało- mamrotałam, co doprowadziło do jeszcze głośniejszych dźwięków- Co wy tu robicie? I jakim cudem wiecie gdzie mieszkamy? Ach zresztą nie musicie odpowiadać, byłam głupia że zabrałam tu Harry'ego, przecież może być jakimś pedofilem czy coś..
-Olka to Dav?!- krzyknęła Magda z drugiego pokoju.
Rzuciłam im ostatnie spojrzenie i przepuściłam w drzwiach. Szczerze? Nie chciałam, aby ta znajomość się tak szybko rozwijała. Już i tak dałam się ponieść emocjom z Harrym... Trzeba to będzie wyjaśnić.
Chłopcy skierowali się do salonu, ja zaś do kuchni, przygotować coś na upragniony przyjazd przyjaciela.
Olka xx