piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 6

*Harry's POV*
-Ktoś tu ma chyba zły dzień- szturchnął mnie Louis, wskazując na wchodzącą do kuchni dziewczynę.- Co, nie spodobał jej się..
-Louis!- warknąłem cicho, uderzając go w ramię.- Nie chcę się aż tak śpieszyć.
Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął ciepło. On jest zupełnie nie do zrozumienia.
-Idź i się spytaj, co się dzieje.
Posłał mi zachęcające spojrzenie i zrzucił z kanapy, co spowodowało, że wszystkie spojrzenia przeniosły się na mnie. Zaprezentowałem im mój niewinny uśmiech.
-Muszę iść do toalety.
Wyszedłem, ale zamiast skierować się  do danego pomieszczenia, ruszyłem do kuchni.
-Sand, co się dzieje?
Zauważyłem jak przestraszona podskoczyła i prawie upuściła półmisek.
-Ach to ty, Harry..
Jej rozbiegane spojrzenie nie mogło znaleźć punktu zaczepienia. Za wszelką cenę próbowała nie patrzeć się w moje oczy.
-Czyli jednak coś się stało - Podszedłem do niej od tyłu i delikatnie wyjąłem miskę z jej rąk. Odwróciła się w moją stronę. Była przestraszona.- Sandy? Kochanie?
-Harry, ja... My...
-Słucham ciebie.- Odwróciła wzrok na jakiś niezidentyfikowany punkt na ścianie.
-Harry, ja... myślałam o nas. To się tak strasznie szybko dzieje do cholery! Ja.. chyba to dla mnie za szybko. Przepraszam.
Próbowała się wyrwać, ale zatrzymałem ją, chcąc wiedzieć coś więcej. Widziałem łzy, które napłynęły do jej oczu, gdy to mówiła.
-Czyli co to znaczy?
-Hazz.. Przepraszam! -wybuchnęła płaczem.- Uległam mojej młodzieńczej obsesji! Teraz jestem dorosła i powinnam być rozsądniejsza. Dla mnie to.. przybrało zbyt sz-szybkie tempo i.. i chy-chyba n-nie jestem gotowa na poważny związek.
Moje oczy spoglądały z bólem w piękne tęczówki Sandy. To nie może być prawda, ja... ja czułem... że to naprawdę jest coś poważnego..
-Kochanie, ty sama nie wierzysz w to co mówisz.
-Harry, jeszcze nigdy nie byłam tak pewna jak teraz.
-Czyli to koniec? Jeżeli można to nazwać końcem czegoś, co ledwo się zaczęło...
-Ja nie mówię, że to koniec, po prostu dajmy sobie czas na poznanie siebie nawzajem, dobrze?
Moje serce łamało się na pół. Tak tylko mówią, zawsze jest koniec. A ja nie chcę stracić, jej, mojej Sandy.
Pokiwałem głową i wypuściłem ją z uścisku. Spojrzała tylko na potrawy, które były już przygotowane i wyszła. Sekundy przed opuszczeniem przez nią kuchni, szepnąłem:
-Będę walczył.
Potem było tylko słychać zdziwione pytania z salonu i trzask drzwi. Nadal stałem w kuchni, opierając się o blat. Opuściłem głowę, wzrok wbijając w kafelki. Płakałem.
*Ola's POV*
Biegłam przez park mając słuchawki w uszach. Tylko tak mogłam wyładować emocje, które we mnie się nagromadziły. Moja bluza była już przemoczona od łez.

Yeah, you can be the greatest
You can be the best
You can be the king kong banging on your chest

Jak, jeżeli ranię wszystkich wokół mnie, każdą napotkaną osobę...

You can beat the world
You can beat the war
You can talk to God, go banging on his door

Dlaczego? Dlaczego nie mogę zaznać chwili szczęścia, tylko muszę wszystko spieprzyć?

You can throw your hands up
You can beat the clock
You can move a mountain
You can break rocks
You can be a master
Don’t wait for luck
Dedicate yourself and you gonna find yourself

Dobiegłam do małego placu zabaw, który teraz wiał pustkami..

Standing in the Hall of Fame
And the world’s gonna know your name
Cause you burn with the brightest flame
And the world’s gonna know your name
And you’ll be on the walls of the Hall of Fame
  
Muszę pokazać innym, że potrafię wygrać sama ze sobą. Drążek. Jedno podciągnięcie, drugie, trzecie..

You can go the distance
You can run the mile
You can walk straight through hell with a smile

szóste... dziewiąte.. dwunaste...

You could be the hero
You could get the gold
Breaking all the records they thought never could be broke

piętnaste... dwudzieste.... trzydzieste

Do it for your people
Do it for your pride
How are you ever gonna know if you never even try
Do it for your counrty
Do it for you name
Cause there’s gonna be a day
When you're

 
Opadłam na piasek. Nie wytrzymałam.

Standing in the Hall of Fame
And the world’s gonna know your name
Cause you burn with the brightest flame
And the world’s gonna know your name
And you’ll be on the walls of the Hall of Fame

Schowałam głowę w kolanach i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Jestem nieudacznikiem.

Be a champion...

Be a champion...

Be a champion...
 
Be a champion...
On the walls of the Hall of Fame*

Nic nie potrafię zrobić porządnie. Zdenerwowana wyrwałam słuchawki i rzuciłam w piaskownicę.
Umiem tylko ryczeć jak dziecko...
*Magda's POV*
Zdezorientowana patrzyłam się na drzwi, za którymi zniknęła moja przyjaciółka. Ciekawe co się stało.
-Idę do kuchni, spytać się... - dzwonek do drzwi - A może jednak najpierw otworzę.
Podeszłam zdenerwowana do drzwi, może Olka już wróciła. Otwieram oczekując różowych włosów, ale zamiast nich pojawiła się twarz dawno wyczekiwanej osoby.
-David! -krzyknęłam wpadając w jego rozłożone ramiona. Okręcił mnie kilka razy wokół osi. Haha kochany wariat.
-A gdzie jest moja ukochana Julia?- wszedł do środka, kierując się do salonu. Ja podążyłam za nim, na chwilę zapominając o sprawie przyjaciółki.
Weszliśmy do pomieszczenia, a wszystkie oczy zwróciły się w naszym kierunku. Julia zobaczywszy swojego brata uradowana wpadła mu w ramiona, przytulając go z całych jej sił i mówiąc jak to ona za nim tęskniła, że za długo wyjechał.
Przeniosłam wzrok na czwórkę chłopaków. Obserwowali z zaciekawieniem Davida, oceniali go. Zaraz, zaraz. Dlaczego czwórki? Gdzie jest Harry? W jednej chwili mój uśmiech zszedł z twarzy i szybko chwyciłam za telefon pisząc sms-a.


-A gdzie jest nasza zwariowana Alexandra?- spytał się z radosnym błyskiem w oczach David, przygotowując się na niespodziewany atak z jej strony, jak to zwykła robić.
-Wyszła gdzieś. Nie wiemy co się stało, że tak bez niczego i nagle - odpowiedziała cicho Julia. 
Chłopak zmarszczył brwi wyraźnie się nad tym zastanawiając, ale nic nie powiedział. 
*Louis's POV* 
Harry jeszcze nie wrócił z kuchni. Widać, ich rozmowa nie przebiegła zbyt pomyślnie. Muszę się dowiedzieć, co się stało. Sławny ciekawski tyłek Tomlinsona wkracza do akcji!
Chłopaki gadali z bratem Julii, nie zauważą jak zniknę niepostrzeżenie. 
Wstałem z tej jakże wygodnej kanapy i ruszyłem w stronę kuchni. Zastałem tam bardzo ciekawy widok, które moje oczy chyba jeszcze nigdy nie miały okazji zobaczyć. Mój mały Harry siedział zapłakany pod ścianą. Loki zasłaniały mu twarz, ale widać było jak drży. Serce łamało się na kawałeczki.
Niepewnie podszedłem bliżej i usiadłem obok niego, otulając go swoim ramieniem. On jak małe dziecko wtulił się we mnie i jeszcze bardziej rozpłakał. Nie dociekałem o co chodzi. Sam połączyłem fakty, pokłócił się z Sandy o coś pewnie. Ale tak by rozpaczał? Widać, że mu zależy na tym związku. 
Działał trochę zbyt pochopnie według mnie, ale co ja tam mogę wiedzieć, przecież on się mnie nie słucha, a potem przychodzi po wsparcie. A dobry Tommo jak zwykle pomaga mu wrócić do porządku. Bo kto by takiemu słodkiemu chłopczykowi nie pomógł?
-Ćśśś... Harry już dobrze. Co się stało?
-Gówno prawda, nic nie będzie dobrze!
-Harry spróbuj się uspokoić. Chyba nie chcesz, aby reszta zobaczyła cię w takim stanie, co?
Powoli się uspokajał w moich ramionach. Pewnie reszta zauważyła brak naszej obecności. Później będziemy im się tłumaczyć. 
-Ona nie chcę być ze mną. - Ledwo co usłyszałem jego cichy szept dodatkowo stłumiony przez moją koszulę. 
-Zaraz, zaraz... Sandy? Dlaczego?
-Stwierdziła, że uległa młodzieńczej obsesji i wszystko się dzieje dla niej za szybko. Nie chcę być ze mną, rozumiesz to? Wszystko mogło się potoczyć przecież inaczej, mogliśmy się poznać jako para i w ogóle. Nie rozumiem kobiet.
-Harry, może ona ma trochę racji, wiesz? Za szybko się to wszystko potoczyło. Ale to nie znaczy, że nie możecie się razem przyjaźnić, prawda? 
-Ale jak ona znajdzie sobie kogoś innego? Przecież ona jest taka delikatna! Muszę ją chronić!
-W takim razie musisz pokazać jej, że jesteś silny. Zawalcz o nią. 
Podniósł się i otarł twarz. Wymusił na twarzy uśmiech. 
-Masz rację. Przecież to nie koniec świata. A gdzie ona teraz jest?
-Nie wiemy. Wybiegła nagle z domu zapłakana. Do tej pory nie wróciła. 
-Przecież jej się może coś stać! Dlaczego nikt z was za nią nie pobiegł, co?!
-Uspokój się! Ona jest dorosła, zadba o siebie. Przyjechał David, wiesz brat Julii, może się poznacie?
Na jego twarzy widniała złość i determinacja. Właśnie sobie coś postanowił i znając jego, nie odpuści. Ciekawe tylko, co.
-Przeproś go, ale na razie nie. Muszę iść szukać Sand. A co jeśli jej coś jest i leży w rowie? Ja tego tak nie zostawię!
Wybiegł z kuchni, w biegu się ubierając. Oby nie zrobił jakiegoś głupstwa.
_______
*tekst z piosenki The Script- Hall of Fame

Witam po długiej przerwie. Mam nadzieję, że już się ona nie powtórzy. Nie będę zbędnie przedłużać.
Pozdrawiam wszystkich, którzy tu jeszcze zaglądają.
Kocham was.
Zakręcona.

Liebsten Awards

To jeszcze nie nowy rozdział, który się nie pojawiał długo z powodu problemów technicznych, za co bardzo przepraszam :((
Zostałam nominowana do Liebsten Awards przez Alexandre Victorie, za co bardzo jej dziękuję :)
Nominacja do Liebsten Awards jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby która cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga który cię nominował. 
1) Czy masz jakąś szczególną piosenkę, która kojarzy ci się z jakimś wydarzeniem?
Farba- "Chcę Tu Zostać" i The Script- "Hall of Fame". Mają dla mnie bardzo duże znaczenie i racja niosą za sobą wspomnienia, zarówno dobre jak i złe.
2) Czym inspirowałaś się przy tworzeniu bloga?

Tu? Pomysł wpadł mi pewnej bezsennej nocy. Wszystko zrodziło się w mojej głowie samo z siebie :)
3) Gdybyś na jeden dzień mogła zamienić się ciałem z jakąś gwiazdą (dowolnej płci) to kogo byś wybrała i dlaczego?

Hmmmm... Długo się zastanawiałam nad odpowiedzią na to pytanie. Chyba byłby to ktoś z One Direction, najprawdopodobniej Harry. Tłumacząc dlaczego akurat członka tego zespołu, to chciałabym poczuć tą atmosferę panującą na ich koncertach, gdzie wszyscy razem z tobą śpiewają tekst piosenki, płaczą razem z tobą, są szczęśliwi. No i zobaczyć jak to jest wygłupiać się z resztą. Harry'ego dlatego, aby móc zobaczyć co się dzieje w jego głowie haha. No i pomacać jego słodkie loczki... Ups, poniosło mnie trochę :) 
4) Lubisz czytać książki czy raczej trzymasz się od nich z daleka?

Czy lubię? Kocham! One są moim drugim światem, do którego uciekam kiedy tylko mogę. Bez nich, nie mogłabym żyć i nie przetrwałabym pewnego okresu w moim życiu.
5) Ile razy byłaś zakochana? Nie ważne czy z wzajemnością czy nie ;)

Dużo razy byłam zauroczona, że tak powiem. A Zakochana? Sama nie wiem.
6) "Jeśli chcesz rozśmie­szyć Bo­ga, opo­wiedz mu o twoich pla­nach na przyszłość." Jeśli dostałabyś możliwość porozmawiania z Bogiem o co, związanego z przyszłością, poprosiłabyś?

Aby moje marzenia się spełniły. Abym była szczęśliwa. Abym była silna, by przetrwać. Tylko tyle. Nic więcej.
7) Jak postrzegasz siebie za 15 lat?

Nie zastanawiałam się nad tym. Raczej takie pospolite, szare życie. Zależy, jak potoczy się najbliższa przyszłość..
8) Złapałaś złotą rybkę, która spełni twoje 3 życzenia, ale tylko te, które płyną z głębi serca. Jakie to będą?

Pokochać i być kochanym. Odnaleźć w sobie dawną mnie. Przestać przejmować się opinią innych.
9) Co najbardziej lubisz jeść?

Jeść? Ostatnio nienawidzę jedzenia, więc może napiszę co kochałam kiedyś. Szpinak z makaronem i kurczakiem. Wspomnienia...
10) Uprawiasz jakieś sporty? Jak tak to jakie?

Pływam. Tylko to kocham robić i robię. Czasami jak się nadarzy okazja, biegam.
11) Możesz wybrać 3 języki obce, które będziesz znała perfekcyjnie. Jakie wybierzesz i dlaczego akurat te?

Angielski, ponieważ chce zamieszkać kiedyś w Londynie lub gdziekolwiek w Australii. Francuski, ponieważ kocham ten język. I japoński, ewentualnie chiński, ponieważ kocham tą kulturę oraz mangę i anime :)

Nie nominuję nikogo, ponieważ nie czytam za dużo blogów, raczej tumblry. A te co czytam, nominowałam na moim drugim blogu ;)

Kocham was. Postaram się napisać niedługo rozdział.

Zakręcona

czwartek, 14 listopada 2013

rozdział 5

Najpierw chciałam przeprosić za moją długą nieobecność, ale jestem w klasie rozszerzonej i jest niezły zapieprz z nauką ;__; postanowiłam coś nabazgrolić i rozdziały nie będą się pojawiały teraz często :c za co bardzo bardzo przepraszam!
Nie będę długo ględzić!
Rozdział dedykuje dla moich kochanych przyjaciółek ♥ (tak o tobie mówię Alison!) za to że mnie zmotywowały do pisania :) dziękujcie im!
To chyba wszystko...
No to nie będę przedłużać! ZAPRASZAM!
I błagam was jeśli przeczytałeś skomentuj, chociaż jedno słowo!
Kocham was wszystkich ♥

ROZDZIAŁ 5

*Maddie POV*
Był wieczór. Siedziałam z Olką i oglądałyśmy jakieś badziewne seriale. To znaczy ja oglądałam, bo ona zawieszona była na telefonie. Pewnie twitter lub smski z Harrym. Wiedziałam że się kiedyś zejdą! Ciągle jej to powtarzałam, a ona nie wierzyła we mnie! We wszechwiedzącą Maddleine! 
Julia siedziała w swoim pokoju gadając na skype ze swoim bratem. Nie dziwię się, w końcu jest z nim naprawdę blisko. To się nazywa rodzeństwo, które nie może żyć bez siebie!
Chyba się zawiesiłam, bo już nawet nie wiem co się dzieje w tym odcinku. Dziewczyna poznaje chłopaka, zakochują się od pierwszego wejrzenia, tego samego dnia są razem, poznają przyjaciół swoich, on jej płodzi dziecko i zostawia ją... Tak chyba to wszystko co zapamiętałam.
Ruszyłam swoje leniwe dupsko do kuchni po coś do jedzenia... Otwieram lodówkę... Pusto... Jak się pewnie domyśleliście wrzask było słychać w całym domu.
Nie minęła sekunda a dziewczyny wpadły do mnie przerażone. A widząc przed czym stoję zaczęły się śmiać. Jak one mogą w tak krytycznej sytuacji?! Przecież to jest kryzys!
-Od razu mówię, że nie ruszam się do sklepu!- powiedziały obie jednocześnie.
Yrghh jak zawsze! O wszystkich muszę ja dbać! A co jak przyjdzie jakaś nawałnica i zabraknie jedzenia? My przynajmniej pożyjemy trochę dłużej, ot co!
Ze stęknięciem ubrałam się i poszłam do sklepu uzupełnić nasze zapasy...
*Julia POV*
David musiał się rozłączyć więc przysiadłam się do Sandy na kanapę. Ona jakby tylko na to czekając usiadła w sadzie skrzyżnym zwrócona  w moją stronę z tymi jej iskierkami w oczach. Chyba coś planuje...
-Julia kochanie... Chyba pamiętasz że za tydzień jest taka magiczna data....Urodziny naszej kochanej Madzi.. Masz już pomysł co zrobimy?
Yhyym, myślałam o tym, ale....
-Olka, ja już wiem co kombinujesz! Nie nie zrobimy jakieś wielkiej rozpierduchy w domu!
-No ale dlaczego?- zrobiła te swoje smutne, błagalne oczka...
-Oj ty wiesz jak mnie przekupić! Wredna jesteś wiesz?
-Wiem wiem!- wyszczerzyła się i klasnęła ochoczo w dłonie -To nad czym ta twoja pilna główka myślała?
-Sprosimy tu chłopaków, może jak się uda przyjaciół z Polski, trzeba będzie zrobić dużo zakupów, a ją gdzieś wyciągnąć aby niczego nie zauważyła. Ty zajmiesz się dekoracjami, chłopaki gdzieś ją wyciągną do tego czasu, a ja załatwię resztę.
-Nie zapomnij o jej liście marzeń do osiemnastki!- krzyknęła do mnie zanim uciekła na schody do swojego pokoju.
Wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. W końcu nie codziennie ma się osiemnastkę, nie?
*Magda pov*
Hmm... Mam wybrać chipsy paprykowe czy cebulowe? Paprykowe uwielbiam tak jak cebulowe, dziewczyny też kochają oba smaki, a ja dostałam przykaz kupowania po jednym opakowaniu nie więcej! Yrgh cóż za sprawiedliwość na tym świecie! Czemu nie ma takiej paczki, gdzie wszystkie smaki były by w jednym opakowaniu? O tak, to by była najlepsza paczka chipsów!
Podskakiwałam w miejscu, nie mogąc się zdecydować, jak obłąkana, a ludzie jak zwykle dziwnie się gapili. Niech się pogapią, jak nie mają na co, to na obłąkanych, no jasne... Dobra, stop, bo twoje myśli zachodzą za daleko! 
Rozglądałam się po pomieszczeniu, próbując zdecydować się, które w końcu wziąć. Przelotnie spojrzałam do wózka, w którym było już kilka opakowań różnych ciastek, batoniki wszelakich smaków i zapas popcornu do mikrofali. Tak będzie można wyżywić się, gdy nadejdzie kataklizm.. STOP! O czym w ogóle ja myślę? Dobra wdech i wydech... Mam pomysł!
Długo nie musiałam czekać na odpowiedź. Wchodząc w nią wybuchłam gromkim śmiechem. Jak ona mnie dobrze zna..

Po chwili już sięgałam po cebulowe..

Stojąc w kolejce do kasy modliłam się aby mi wystarczyło pieniędzy. Niestety mój budżet był... no.. jak to delikatnie określić... Dość ubogi.
Czas dłużył się w nieskończoność. Jakaś starsza pani, która teraz płaciła, nigdzie nie mogła znaleźć grosza i przysięgała że go znajdzie, co pewnie zajmie jej 5 minut. Ludzie też się zaczynali niecierpliwić, a szczególnie ja, bo miałam plany, aby wyciągnąć gdzieś dziewczyny.
Nareszcie wygrzebała tego cholernego grosza i mile wyglądająca kasjerka, zaczęła nabijać na paragon moje zakupy.
-20 funtów poproszę.
Zaczęłam przeszukiwać szybko portfel, byłam pewna, że mam tyle! Ale niestety zdołałam uzbierać tylko 16... Popatrzyłam na kasjerkę zrozpaczonym wzrokiem. Co za wstyd! Tylko ja jestem taka zdolna!
-Ja dołożę za tą panią- usłyszałam męski, gruby głos. Facet który mi pomógł miał około 20 lat i miał piękne oczy w których można by było się zatracić, ale na mnie one nie działały.


Posłałam mu dziękujące spojrzenie, wspólnie zapłaciliśmy i poszłam spakować swoje zakupy. Poczekałam przy wejściu na niego, bo przecież w końcu muszę się jakoś odwdzięczyć, jestem uczciwa. Spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął. Nie wiem dlaczego, ale coś odpychało mnie od niego, kazało uciec do domu, ale sumienie nie dawało spokoju.
-Jestem James.
-A ja Magda, dla przyjaciół Maddie.
-Magda, dziwne imię, nie jesteś stąd prawda?
-Tak, jestem Polką.- uśmiechnęłam się do niego. Mam nadzieję, że nie zauważył, że jest wymuszony.- słuchaj James, jak mogę się tobie odwdzięczyć?
-Wystarczy, że dasz mi swój numer telefonu, widzę że trochę ci się śpieszy, więc nie będę ciebie zatrzymywać.
W myślach przewróciłam oczami. Mógłby dać sobie spokój, na pewno niema czystych myśli, a ja mam nosa do ludzi.
Szybko podałam mu swój numer, chwyciłam siatki i pobiegłam do domu, wcześniej oglądając się, czy przypadkiem ten facet mnie nie śledzi. Wiecie, tak na wszelki wypadek. Przezorny, zawsze ubezpieczony.

***

-Czyli mówisz, że nic od ciebie więcej nie chciał?- dopytywała się Julia. Siedziałyśmy wszystkie razem w stajni, gdyż Olka musiała przyszykować swojego konia do snu.
-Tak, ale wątpię, że będzie mu chodziło tylko o zwykłą znajomość. Wiecie, że ja się znam na ludziach.
-Oj i to bardzo dobrze!- zaśmiała się Sandy, czesząc swojego kochanka, jak nazywałyśmy Berry'ego. -Ty rozpoznasz każdego, nawet jak nie znasz!
-Lepiej na niego uważaj- powiedziała poważnie patrząc mi głęboko w oczy.- On może mieć różne plany, których nawet się nie spodziewamy.
-Okej możemy wracać- stwierdziła Sandy wychodząc zza Berry'ego.- Niedługo David przyjeżdża, nie?
-Ma być tu lada chwila- wstałam i ruszyłam spacerkiem do domu, widząc że dziewczyny idą za mną. Usłyszałyśmy dźwięk smsa, jak się później okazało był do Julii.
-David mi napisał, że już jest na lotnisku i za pół godziny będzie. I prosi Olkę o przygotowanie jednego z jej specjałów na szybko, haha, masz u niego względy!
-Czemu to zazwyczaj ja muszę gotować dla was wszystkich?- udała oburzenie.
-Przecież my byśmy spalili kuchnię, a ty gotujesz tak przepysznie i można od ciebie podjadać..- zaśmiała się Magda.
-Podjadać mówisz? PODJADAĆ?! JA CI DAM PODJADANIE! ZAKAZ WSTĘPU DO KUCHNI GDY JA TAM JESTEM!
Hahahaha wyobraźcie sobie minę Mad. Oczy jak u dziecka gdy zabrano jej cukierka, usta rozchylone i ułożone w kształcie litery 'o' i wielkie przerażenie na twarzy. Aż nie da się wybuchnąć śmiechem, co ja z Olką zrobiłyśmy.
-Czy wiesz co to dla mnie oznacza?! G-Ł-O-D-Ó-W-K-A! Jak ja przeżyje gdy będę czuła te wspaniałe zapachy! 
-Przeżyjesz, przeżyjesz.
Doszłyśmy już do salonu, w którym się rozsiadłam z Magdą, a Sandy stanęła przed nami z założonymi rękami.
-O co chodzi? -spytała niewinnym głosem moja towarzyszka.
-Wiecie kto zaraz przyjeżdża, tak?
-No, Dav, a co?
-Masz chyba oczy i widzisz jaki tu burdel panuje, tak?
Cicho chichotałam, gdy ona rozglądała się po pokoju ze zdezorientowaniem, dopiero później zajarzyła.
-Ejjj! Ale ja tego bałaganu nie zrobiłam! To ty z Julią jesteście winne za to wszystko! Ja zawsze po sobie sprzątam!
-To z racji tego, że ja idę ugotować coś dla naszego drugiego głodomora, wy posprzątacie tutaj!
Już szła do kuchni, kiedy usłyszałyśmy dzwonek.
-David tak szybko przyjechał?
*Ola POV*
Podeszłam do drzwi gotowa rzucić się gościowi na szyje, ale w porę się powstrzymała. Za rogiem nie stał, tak jak się spodziewały, David tylko One Direction w pełnym komplecie. Moja mina musiała być komiczna, słysząc ich wybuch śmiechu.
-Jeszcze ich tylko teraz brakowało- mamrotałam, co doprowadziło do jeszcze głośniejszych dźwięków- Co wy tu robicie? I jakim cudem wiecie gdzie mieszkamy? Ach zresztą nie musicie odpowiadać, byłam głupia że zabrałam tu Harry'ego, przecież może być jakimś pedofilem czy coś..
-Olka to Dav?!- krzyknęła Magda z drugiego pokoju.
Rzuciłam im ostatnie spojrzenie i przepuściłam w drzwiach. Szczerze? Nie chciałam, aby ta znajomość się tak szybko rozwijała. Już i tak dałam się ponieść emocjom z Harrym... Trzeba to będzie wyjaśnić. 
Chłopcy skierowali się do salonu, ja zaś do kuchni, przygotować coś na upragniony przyjazd przyjaciela.



Olka xx

niedziela, 28 lipca 2013

rozdział 4

Powoli odsunęliśmy się od siebie. Spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i uśmiechnęliśmy się.
-Czy to przypadkiem nie jest dziwne, aby kogoś, kogo się zna niecały dzień całować? -zapytałam śmiejąc się.
-To się nazywa miłość od pierwszego wejrzenia, Send...
Awww... Jak moje imię słodko brzmi w jego ustach, które tak kuszą... Okej ogar.
-Ekhm...-odchrząknął i zwrócił się do mnie oficjalnym tonem - Proszę o uwagę... Czy ty Alexandro.... eee.... a tak odchodząc na chwilę od tematu, to jak masz na nazwisko?
Zaśmiałam się.
-Moje pełne imię i nazwisko brzmi Aleksandra Liliana Czarniecka, oczywiście jak uda ci się wymówić, bo to jest polskie i wątpię czy ci się uda!
-Jeszcze się okaże! Czy ty Aleksiandrio Liliano Ciarnieckia chcesz zostać moją dziewczyną, a może i w przyszłości przyszłą panią Styles, matką moich dzieci?
-No może być... Ale wiesz... No.... Ty raczej nie jesteś..... Emmm....
Patrzył na mnie zszokowany i przerażony. Hahaha.... Myślał, że się na pewno zgodzę, warto sobie z niego jaja porobić!
-Ty raczej nie jesteś odpowiedni.... noo... naa.... na ojca, ale na razie na mojego chłopaka tak! Zgadzam się, Haroldzie Edwardzie Styles!
Porwał mnie w swoje ramiona i okręcił dookoła. Cały czas się śmiałam. Nie mogłam zapomnieć jego przerażenia, będę to opowiadać dzieciom i wnukom! Hahaha!
Odstawił mnie na ziemię, grzecznie chwycił za rękę i razem, cali rozpromienieni weszliśmy do środka. Oczy naszych towarzyszy momentalnie zwróciły się na nas i widząc nasze połączone dłonie zaczęli gwizdać i gratulować nam. Aż dziwne, że nikt nas jeszcze nie wyrzucił!
-No to widzę, że jakoś wam szybko te relacje idą! Kilka godzin temu się poznaliście, pierwsza kłótnia, teraz zakochani, a może już za tydzień ślub a za miesiąc dowiemy się, że Sandy jest w ciąży? - zaśmiał się Louis. Ja mu wtórowałam, a Harry zdzielił go w łeb. -AŁA!!!ZA CO TO?! Przecież mówię całą prawdę! A co? Może jeszcze szybciej to pójdzie?
Wszyscy już otwarcie się śmiali, a Harry stwierdził, że tu nic nie wskóra i usiadł na krześle. Chciałam sobie dostawić dla siebie, ale mój chłopak (jak to pięknie brzmi!) uniemożliwił mi to, chwytając mnie za biodra i sadzając na swoich kolanach.
-Harry, chłopcze, ty na pewno wiesz co robisz? Ja ważę z tonę! Połamiesz sobie kości! I jak będziesz skakał na koncertach, hmm?
-Ojj kocie, ty jesteś lekka jak piórko! Mogę cię unieść jedną ręką! - już chciał to zaprezentować, ale uniemożliwiłam mu to, grożąc, że zejdę z jego jakże wygodnych kolan. Od razu się uspokoił. - A o koncerty się nie martw, jakoś sobie poradzę!
-Wiecie co? Późno już się robi, zaraz penie zamkną tą knajpkę, może pójdziemy do nas?
Nie wiedziałam czy mi się chce. Racja, chciałam spędzać czas z moim ukochanym ( trochę za słodko to brzmi... Brrr....) ale jednak za dużo emocji na dziś. A jeszcze trzeba koniem się zaopiekować! Nie, ja tak tego nie zostawię!
Jak zwykle coś przerwało moje myśli. Tym razem to dźwięk telefonu, świadczący o tym, że ktoś dostał SMS-a. Każdy sprawdził swoje komórki, odbiorczynią okazała się Julia.
Czytając pojawiał jej się coraz szerszy uśmiech. Mam wrażenie, że zaraz wybuchnie ze szczęścia! A Liaś wydaje się być zazdrosny... Mrau, wiedziałam, że między nimi coś iskrzy!
-AAAAAAAAAAAAAA!!! - jednak wybuchnęła - Nie uwierzycie! David wraca wcześniej z delegacji! Będzie jutro!!!
Od razu się uśmiechnęłam, tak jak Magda. Kochałyśmy tego, czasami poważnego, szajbusa. Został naszym nieoficjalnym opiekunem.
Harry się na mnie dziwnie spojrzał.
-Co zazdrosny? Hahahaha! Tak samo jak o Berry'ego?
-Kto to jest?- zapytały się 3 osoby. Harry, Liam i Niall... Czyli moje przypuszczenia się sprawdzają! Teraz wystarczy włączyć opcje- Sandy Swatka!
- Mój starszy brat! Nie mogę uwierzyć! Ma miesiąc wolnego! -cieszyła się Julia, a miny chłopców były niezapomniane. -Będzie się działo!
Speszyli się... Hahaha... myśleli, że Julia ma chłopaka? Ona rzadko się zakochuje, a jak już to na zabój... Czyli tak jak w Liamie! wyszczerzyłam się. Pojawia się zielone światło! Wyczuwam niedługo nowe pary! Sandy Swatka wkracza do akcji!!!!

***

Dosyć szybko nowy rozdział, prawda? Kocham was, to dlatego! Nie będę się rozpisywać, bo już późno więc... CZYTASZ=KOMENTUJESZ  chociaż jedno słowo, abym wiedziała, ze mam dla kogo pisać i BETA WCIĄŻ PILNIE POSZUKIWANA!
dziękuję za uwagę i dobranoc, kociaki ;*

czwartek, 18 lipca 2013

rozdział 3

Rozdział 3


*Punkt widzenia Sand*
Galopując do domu, stwierdziłam, że byłam bardzo głupia! Przecież zawsze sobie powtarzałam, żeby zostawić przeszłość w spokoju i żyć chwilą! Mam nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone...
Zeskoczyłam z konia i pomogłam zejść Magdzie, która nie była przyzwyczajona do jazdy i rozmasowywała sobie tyłek! Ona marudzi? A co ma powiedzieć Berry? Który musiał dźwigać dodatkowy ciężar, który jeszcze dodatkowo nie umiał zgrać się z jego ruchami? Dobra, pozostawię to samej sobie, przecież ona w końcu mi pomogła się ogarnąć.
Wprowadziłam mojego przyjaciela do boxu i zwróciłam się do Madde.
-Gdzie jest reszta?
-Kilka metrów za naszą polaną, pierwsza kawiarnia na uboczu....
Nie zdążyła dokończyć, bo już pędziłam w tamtą stronę, chciałam wszystko jak najszybciej wyjaśnić.
*Magda*
-OLKA! CZEKAJ NA MNIE! - wrzeszczałam na nią jak głupia, a ona chyba mnie nie słuchała, bo gnała dalej jak opętana. Dobra, mam dobrą kondycję, ale bez przesady! Każdy ma swoje granice!
Ona jest dziwna... Zresztą tak jak my wszyscy, ale wróćmy do Sandy... Najpierw wali z liścia, załamuje się, mówi że wszyscy chłopcy są tacy sami, a teraz biegnie jak burza do chłopaka z wyjaśnieniami i prawdopodobnie z wyznaniem miłosnym... No ale to Olka, jej nie ogarniesz!
Już ją doganiałam, a ona nagle się zatrzymała, powodując to, że na nią wpadłam rozpędzona. O dziwo, nawet nie drgnęła, tylko wpatrywała się przestraszona w szybę. Mogłabym mieć podejrzenia, że jej nogi nagle się wtopiły w chodnik! Ale nie jestem aż taka głupia.
-O co znowu chodzi?
-A co jeśli on nie będzie chciał mnie słuchać?
-Olka nie dramatyzuj! Słuchaj, czas na męską decyzję! Gadaj, kochasz go, czy nie?
-Ja.....
* Punkt widzenia Julii*
-Już ich długo nie ma, a co jeśli coś się stało? A co jeśli ona nie będzie chciała więcej na mnie spojrzeć?! Och jaki ja byłem głupi!
-Haroldzie Edwardzie Styles! Możesz wreszcie zamknąć tą swoją jadaczkę?! - Och widzę, że nie tylko mnie denerwuje ciągłe biadolenie Loczka - Prawda byłeś głupi! Co się stało, to już się nie odstanie! Może w końcu do ciebie dotrze, że nie każda dziewczyna leci na ten twój uśmieszek, dołeczki i loczki! Nie każda dziewczyna jest tylko zabawką! Też mają serce!
Liam... dobrze gada... Gdy się denerwuje w jego pięknych, czekoladowych oczach pojawiają się urocze iskierki... I te jego włosy, które połyskują swoim własnym światłem.... BOŻE! O CZYM JA MYŚLĘ! Prawda jest słodki i seksowny, ale to nie powód, aby tak myśleć... Przecież ja go wcale nie znam... A miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieję! Tak to tylko zwyczajne zauroczenie!
Moje myśli przerwał mi dziwny odgłos, tak jakby ktoś wpadł na coś. Popatrzyłam na resztę, ale oni nic nie usłyszeli. Rozglądałam się dalej, aż nie dojrzałam moich przyjaciółek.
Madde posyłała mi błagalne spojrzenie, które odczytałam bez problemu. Nie mogłam dopuścić, aby chłopcy teraz je zobaczyli, co nie było trudne, biorąc pod uwagę to, że siedzieli tyłem do szyby. Wystarczyło zająć ich rozmową i poczekać na dalszy ciąg wypadków...
*Olka*
-Ja.... Ja sama nie wiem... Bo jednak nadal coś czuję do Igora... Przecież widziałaś jaka ja w nim byłam zakochana! To on wyciągnął do mnie pomocną dłoń i to on był tym pierwszym, którego brałam na poważnie...A z drugiej strony Harry... On jest taki uroczy.... Ten jego czarujący uśmiech... Gubię się w swoich własnych uczuciach! Nie wiem, co mam robić...
Osunęłam się po ścianie. Nawet nie zauważyłam kiedy znowu łzy płynęły mi po policzkach, rozmazując jeszcze bardziej makijaż. Zrozpaczona schowałam głowę w ramionach, bo nie chciałam, aby ktoś jeszcze widział moje łzy, które zdecydowanie zbyt często były widziane na mojej twarzy.
-Ola... Ja ci nie pomogę, ale wiem jedno... Igor nigdy ciebie nie kochał, chciał po prostu się zabawić twoim kosztem -usiadła koło mnie- I bierz pod uwagę to, że właśnie to Harry spodobał ci się, gdy pierwszy raz pokazałam ci ich...
Zdzieliłam ją w łeb śmiejąc się. Zawsze wiedziała kiedy być poważnym, a kiedy można se pożartować. I za to ją kochałam, że wie jak mnie wesprzeć. No i jak dobrze się bawić...
-Wiesz... Za często masz rację!
-No ekhm... ja zawsze mam rację! -wyszczerzyła zęby.
-Ale skromności nie masz za wiele.
-Ja jestem skromna! Tylko po prostu mam poczucie własnej wartości!
-Ahaaaa.... Czyli tak to się teraz nazywa!
-Oj tam... Teraz się ogarnij i mam nadzieję że podejmiesz prawidłową decyzję dla swojego serca.
Od razu spoważniałyśmy. Jak to moja mama mówiła, jest czas i na żarty, ale trzeba być w życiu poważnym.
Madzia od razu pomogła mi zmyć rozmazany tusz i razem weszłyśmy do kawiarni. Wiedziałam jaką decyzję podejmę.
Chłopcy słysząc jak ktoś wchodzi, odwrócili się. Wszyscy patrzyli na nas z ulgą, no sorry, przecież nic by nam się nie stało! Spojrzałam w oczy Hazzy, w których czaił się również strach.
-Jak to dobrze, że już jesteście! Martwiliśmy się o was! -Liam
-A co niby miało się nam stać?- Lekko oburzyła się Julia.
Nie chcąc słuchać ich kłótni, która niewątpliwie by nastąpiła, od razu przeszłam do rzeczy.
-Harry, możemy porozmawiać?- Kurczę! Nie chciałam aby to zabrzmiało tak niepewnie i przerażająco! W jego pięknych, zielonych oczach już wyraźnie było widać strach...
-Jasne - zgodził się niepewnie.
Wyszliśmy na zewnątrz i usiedliśmy przy małym stoliku. O tej porze ludzie albo pracują, albo siedzą w domu, więc nikt nam nie przeszkadzał.
-Harry, ja... Ja chciałam przeprosić. Za to, że przywaliłam ci w twarz i nie dałam wyjaśnień, dlaczego. Pewnie nadal się dziwisz, dlaczego uciekłam, ale wiesz... To było pod wpływem emocji oraz wspomnień, które do mnie napłynęły...
-Sand... Ty nie masz za co przepraszać, to właśnie ja..
-Pozwól mi skończyć Harreh. I nie przerywaj, bo to dla mnie naprawdę trudne, ale twierdzę, że musisz to wiedzieć, aby zrozumieć...- opowiedziałam o początkach gimnazjum, o Igorze i wszystkich naszych przygodach w tamtym okresie, o tym jak mnie odciął od przyjaciółki, no i o tym feralnym dniu, moich przeklętych imieninach. Opowiadając, znowu to wszystko do mnie wróciło. Czułam się jakbym tam była i przeżywała to od nowa. Po raz kolejny tego dnia, łzy wypłynęły mi z oczu.. Przyrzekam sobie i biorę was za świadków, że to ostatni taki dzień, że już nigdy nie poryczę się publicznie. W końcu w życiu nie ma szans dla słabych mięczaków, tu trzeba być twardym, o czym nie raz się przekonałam.
Czułam na sobie czujny wzrok zielonookiego, któy obserwował każdy mój ruch, każdą moją łzę i jej tor. Słuchał z uwagą. Mimo, że byłam wpatrzona niewidzącym wzrokiem w czubki moich butów, byłam tego pewna. Kobieca intuicja? Możliwe...
-Po tym wszystkim, przyrzekłam sobie, że nigdy więcej się nie zakocham... A jednak to zrobiłam... Kocham Cię, Harry...- ostatnie zdanie ledwo słyszalnie wyszeptałam i poryczałam się jak małe dziecko. Szlochałam w swoje ramiona, myśląc, że on pomyśli sobie, że jestem tylko głupią główniarą i mnie zostawi... Ale on nie był taki..
Usłyszałam jak odsuwa swoje krzesło i uklęknął przede mną, kładąc swoje duże dłonie na moich stopach, które delikatnie spuścił z krzesła i popatrzył mi głęboko w oczy.
-Sandy... Olu- cicho się zaśmiałam, gdy usłyszałam moje polskie imię w jego ustach, tak śmiesznie je wymawiał, ale to trwało tylko sekundę, może dwie, a przypomniałam sobie, o czym przed chwilą rozmawialiśmy.- Wiesz... Gdybym mógł dorwać teraz tego dupka, który ciebie tak okrutnie skrzywdził, zamordowałbym go gołymi rękami. On nie zasługiwał na tak piękną istotę, jaką ty jesteś. Nie musisz już niczego tłumaczyć, rozumiem wszystko... Wspomnienia, szczególnie te złe, niestety odgrywają dużą rolę w naszym życiu...- mówiąc to, patrzył cały czas w moje oczy- I proszę cię... Nie zmieniaj się już nigdy... Bądź sobą... Wiem, że nie mogę od ciebie wymagać tak wielkich zmian, abyś znowu była tą uśmiechniętą dziewczyną, a nawet nie chcę, abyś się zmieniała. Uważam, że dzięki niemu też odkryłaś siebie... Tą zwariowaną i szurniętą Sandy- uśmiechnął się delikatnie- I jeszcze jedno, co mam ci do powiedzenia, coś bardzo ważnego... Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - kiwnęłam twierdząco głową- To dobrze, bo zrozumiesz mnie... Kocham Cię.
Nie pozwolił mi nic odpowiedzieć, tylko delikatnie mnie przyciągnął do siebie i czule całował. Teraz już go nie odtrąciłam, tylko pogłębiłam pocałunek. Po chwili przerodził się on w namiętny i romantyczny przy zachodzącym powoli słońcu...
~*~*~*~
Dzisiaj nowy rozdział, trochę krótki, ale i tak przedłużyłam jak się dało ;p Po prostu to musiało się tak zakończyć.
Postaram się dodawać częściej, ale to nie ode mnie zależy, po prostu złośliwość rzeczy martwych, jak nie internet, to coś z bloggerem... masakra :/
A jak tam zmiany w szablonie? Podoba wam się? Robię sama, więc proszę o wyrozumiałość.. A ma ktoś pomysł na tlo i gdzie je zrobić? Liczę na wasze pomysły ^^
I love you all, którzy to czytają...
Liczę na więcej komentarzy, pamiętajcie więcej komentarzy=nowy rozdział ;D

Beta nadal pilnie poszukiwana!

Do zobaczenia SOON!

~Olka

czwartek, 20 czerwca 2013

rozdział 2

Rozdział 2

*Punkt widzenia Magdy*
Chłopaki zabrali nas do małej kawiarenki na uboczu. Zajęliśmy stolik pod ścianą.
- No to może opowiecie coś o sobie, co?- spytał się Louis.
Spojrzałam się na Julę, ona na mnie i już wiedziałyśmy co robić.
-W takim razie ja zacznę, bo Julia ma osobną historię- zaśmiałyśmy się obie, a chłopcy patrzyli się na nas dziwnie.- Razem z Olą znamy się od dzieciństwa. Spytacie się pewnie czemu mamy takie dziwne imiona, których większość osób w Londynie nie potrafi wymówić?- uśmiechnęłam się drwiąco.- Otóż pochodzimy z Polski, a jak wylądowałyśmy tutaj? Hmmm.... Jak to powiedzieć abyście zrozumieli.... Nasi rodzice pracują w jednej firmie i pewnego dnia musieli pojechać na delegację, więc wszyscy razem wsiedliśmy w samolot i zamieszkaliśmy w tym mieście marzeń. Ja i Olka nie znałyśmy nikogo, każdy nas odrzucał i traktował jak odludka, prawie się załamałyśmy, ale wtedy poznałyśmy Jule. Zaprzyjaźniłyśmy się, stałyśmy się nierozłączne, ale wszystko co dobre ma swój koniec. Mieliśmy znów wrócić do Polski, a nie chcieliśmy się rozstawać. Namówiłyśmy rodziców abyśmy zostały w Londynie, powiedzieliśmy, że zamieszkamy z Julią i jej bratem, Davidem. Jego prawie ciągle w domu nie ma, więc mamy chatę dla siebie.
- Tak, to teraz ja szybko wam opowiem mój jakże ciekawy życiorys. Miałam szczęśliwe dzieciństwo, dopóki w wieku 7 lat moja mama nie zginęła w wypadku samochodowym. Wtedy zaczął się najgorszy okres. Tata z rozpaczy popadł w alkoholizm, zupełnie o nas nie dbał. David pomagał i mi i tacie, przynajmniej próbował. Jest ode mnie 8 lat starszy, więc sam próbował osiągnąć coś i pomóc. Z tatą było coraz gorzej. Co ten alkohol robi z ludźmi... Gdy David skończył szybkie studia, muszę się pochwalić, nawet przeskoczył kilka lat, stał się znanym biznesmenem i wprowadziliśmy się do Londynu. I tak sobie jakoś radzimy. Moje życie nabrało kolorów gdy poznałam te dwie szajbnięte Polki. I tak oto jesteśmy.- Julia wyszczerzyła się do nas.
- To ciekawe macie życie nie ma co- zaśmiał się Zayn- a co lub... -Nie dokończył gdyż do kawiarenki wbiegł zdyszany loczek- A temu to co się stało?
-Pomóżcie mi szukać Oli!- krzyknął od progu.
Wpatrywałam się w niego przerażona. Jak zrobił coś nie tak, co przypomniało jej TAMTE chwilę, to zamorduję go gołymi rękami!
-Co jej zrobiłeś?!- zdenerwowała się Jula, ale prawda jest taka, że nawet ona nie zna całej historii.
-Noo.... Tak jakoś wyszło, że leżeliśmy na sobie, no i z racji tego, że no.... one jest taka ładna i wogóle.... to zupełnie przypadkowo, pocałowałem ją- no to ma chłopak przerąbane.- A potem ona przywaliła mi z liścia i uciekła na koniu...
-Styless.....- powiedziałam złowrogo. On przerażony spojrzał się na mnie- Powiem prosto z mostu....... Masz przejebane.
-Ale.....
-Radzę ci, lepiej zostań tu, my razem pójdziemy jej poszukać- wskazałam na siebie i Julie.
-Ale to moja wina i chcę to odkręcić!
-Zamknij jadaczkę!- warknęłam- Postanowione.... Albo lepiej niech Julia z wami zostanie.... Sorry Julia, ale wiesz dlaczego...
-Tak, tak, idź i pomóż jej.
Rzuciłam ostatnie spojrzenie zgromadzonym i pobiegłam szukać przyjaciółki. Chyba wiem, gdzie może być.
***
Wbiegłam do stajni, a zaraz potem na wybieg. Zauważyłam ślady kopyt, które prowadziły w stronę lasu. Mam nadzieję, że Ola nie zdążyła sobie nic zrobić, muszę się pośpieszyć. Dobrze, że codziennie biegam, nie dałabym rady bez tego. Wbiegłam w gęstwinę, ślady stawały się coraz mniej widoczne i wciąż prowadziły w głąb lasu....
* Punkt widzenia Oli*
Nie miałam sił. Wspomnienia potrafią człowieka dobić, a już na pewno te, które najchętniej wyrzuciłoby się z pamięci....
Berry zatrzymał się na polanie, rozejrzałam się dookoła, nigdy tu nie byłam, ale ufałam mojemu przyjacielowi. Był tutaj mały strumyk i panowała zupełna cisza.
Koń się położył koło strumyku, wcześniej mnie trącając swoim miękkim pyskiem, dając znak, abym położyła się koło niego. Z chęcią wtuliłam się w jego milutką sierść. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, od wspomnień o NIM. Wszyscy faceci są tacy sami. Nie patrzą na uczucia kobiety, byle żeby zadowolić swoje ego. Myślałam, że go kocham, stał się całym moim światem. Głupia byłam prawda? Powinnam tak się nie pogrążać... Mogłam zachować jakiś odstęp do cholery! Ale nie... Był moim ideałem.... A on o tym wiedział i wykorzystywał mnie! Faceci to świnie....
Usłyszałam ciche kroki. Od razu je rozpoznałam i odetchnęłam z ulgą. Magda położyła się koło mnie, obejmując w mocnym uścisku i pozwalając abym wypłakała się w jej nową bluzę.
-Ciii... Wszystko będzie dobrze, wiem, że wspomnienia powracają i bolą mocniej... Życie nie raz daje w kość, nie sztuką jest się poddać lecz unieść się znowu.
-Magda ty nic nie rozumiesz- wydukałam- moje serce i rozum toczą walkę, wzajemnie siebie wybijając. Serce mówi, chyba się zakochałaś, a Rozum, co ty pierdolisz, wszyscy faceci są jednakowo wielkimi i obleśnymi świniami...
- Rozumiem cię, naprawdę- szepnęła Magda- lecz to ty musisz rozstrzygnąć tą bitwę, zdecydować kiedy i jak... Ale jeżeli mogę wyrazić swoje zdanie to na twoim miejscu spróbowałabym zapomnieć o przeszłości i próbować iść dalej.
-Wiesz co, masz rację!- wyprostowałam się do siadu- postaram się zacząć nowe życie! Wyrzucę te wspomnienia z pamięci i będę żyła chwilą....
*Wspomnienia*
Pierwszy dzień w gimnazjum, jeszcze w Polsce. Nie znałam tu nikogo oprócz Magdy. Trudno nam było się zaklimatyzować, ponieważ wszyscy już siebie znali. My ledwo co się przeprowadziliśmy, a już do szkoły trzeba było iść. 
Czułyśmy się jak wyrzutki, nikt nam nie chciał pomóc. Minął jakiś tydzień, nikt do nas nie wyciągnął ręki, tylko rzucali ukradkowe spojrzenia. Magda się pochorowała, więc musiałam sobie sama radzić. Czułam się osaczona. Nie miałam z kim porozmawiać, po prostu zostałam sama. Ale w końcu pojawił się ON. Przystojny blondyn o imieniu Igor. Obiekt westchnień dziewczyn w całej szkole.
Rozmawiał ze mną. Chciał się zaprzyjaźnić. Co mi szkodziło, myślałam że zyskałam kolejnego przyjaciela. Oprowadził mnie po szkole, zapoznał ze swoimi kolegami i nagle BUM! Stałam się z niewiadomych przyczyn najpopularniejszą dziewczyną w szkole. Nie, wcale się nie zmieniłam. Nadal byłam cicha i starałam się nie rzucać w oczy. Ale wszyscy nagle chcieli się ze mną przyjaźnić.
Magda wróciła do szkoły. Przedstawiłam ją Igorowi, ale nie polubili siebie. Wtedy tego nie rozumiałam, ale teraz wiem, że trzeba było słuchać się rad przyjaciółki. 
Madzia poszła w kąt. Rzadziej się z nią spotykałam, ponieważ większość swojego czasu zarówno w szkole jak i w domu spędzałam z Igorem. Uświadomiłam sobie, że się w nim zakochałam. Moja pierwsza 'prawdziwa' miłość. Byłam zwykłą nastolatką, więc bałam zrobić ten pierwszy krok, bałam się zepsuć przyjaźni. 
Po jakiś dwóch miesiącach, dokładnie w parku, wyznał mi co do mnie czuje, cały czas pamiętam jego słowa: ,, Olu, przepraszam, jeżeli tym co teraz zrobię, zepsuje nasze relacje, ale chce być z tobą szczery. Kocham cię, kocham z całego swojego serca, kocham najmocniej jak umiem i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Czy chcesz zostać moją dziewczyną?" Jak się pewnie domyślacie zgodziłam się.
Nasz związek trwał. Ja zaślepiona miłością, nie zauważałam jego wielu wad, nie zauważałam, że moja stara przyjaźń się rozpada. Nie zauważałam wielu rzeczy, ale w końcu to miłość, dla jednych marzenie, a dla innych przekleństwo.
Igor często mnie poniżał przy znajomych, ale zawsze mu wybaczałam. Nawet gdy się zachlał na imprezie, gdy wracając próbował mnie zgwałcić... Nawet to mu wybaczyłam... Głupia byłam prawda? Ale to nie wszystko. 
Ten pamiętny dzień... 18 Maja, kilka dni przed moim wyjazdem, moje imieniny, umówiliśmy się na randkę w parku, na naszej ulubionej polanie. Chcieliśmy spędzić te chwile razem, a ja chciałam w ten dzień wyglądać inaczej, wyjątkowo. Specjalnie wygrzebałam z szafy moją ulubioną sukienkę, którą dostałam od świętej pamięci babci. Poszłam do łazienki przyszykować się. Zrobiłam lekki makijaż, uczesałam włosy w warkocze i dobrałam biżuterie. Całość wyglądała tak. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam zjawiskowo, inaczej niż zwykle, bardziej kobieco. Powinnam zaimponować Igorowi. 
Doszłam na miejsce 5 minut przed czasem. Chłopaka jeszcze nie było, więc postanowiłam się przejść. Wokoło mijałam starsze małżeństwa, dzieci biegające w kółko, młodą parę z wózkiem i całującą się parę. Nawet jest znajoma, dziewczyna to ta Klara, mój największy wróg, spytacie się dlaczego? Strasznie zazdrości mi Igora. A z kim to sobie znalazła szczęście? O Igor.... Zaraz, zaraz! MÓJ Igor całował się właśnie z KLARĄ? Stanęłam zszokowana. Przecież to nie może być prawda. On mnie właśnie zdradził...
Para była tak zajęta sobą, że nawet mnie nie zauważyli, a uwierzcie mi, byłam na tyle blisko, aby mnie rozpoznali. Podeszłam jeszcze bliżej. W końcu dupek mnie zauważył i odskoczył od tej dziuni. Patrzył na mnie zdezorientowany.
Wymierzyłam mu siarczysty policzek sycząc: Jak mogłeś?
I odwróciłam się do Klary.
-Wiesz co...- szeptałam, ledwo co powstrzymując łzy- Muszę ci bardzo podziękować. Dzięki tobie przejrzałam na oczy i mogłam to skończyć, zanim było za późno. Zanim na stałe nie związałam się z tym zdradliwym dupkiem.
I uciekłam. Schowałam się w moim starym domku na drzewie. Poprawka nie moim. Moim i Magdy, którą zaniedbałam przez moją ślepą miłość. 
Płakałam w kącie. Zdziwiłam się kiedy usłyszałam kroki. Przyszła Magda. Wystarczyło jedno spojrzenie na mnie, aby wiedziała o co chodzi. Wybaczyła mi wszystko. Bez słowa mnie pocieszała. Nawet nie musiała się pytać co się stało.
Pewnie stwierdzicie, że byłam głupia, a tak młodym wieku się zakochując. Ale każdego w końcu dopadnie miłość, nie ważne kiedy, nie ważne gdzie. To jest nieuniknione.
A co było dalej? Znowu stałam się wyrzutkiem, tylko że zamknęłam się w sobie, a otwierałam się tylko, gdy byłam sam na sam z Magdą. Zmieniłam się całkowicie, a razem ze mną moja najlepsza przyjaciółka. Z miłej i cichej brunetki, stałam się tym, kim teraz jestem. Sobą.
*Koniec wspomnień*
Wstałam ramię w ramię z Madi. Jakoś tak lżej mi się zrobiło na sercu, ale zawsze trzeba się wygadać, a kto nadaje się lepiej, niż najlepsza przyjaciółka?
Skierowałyśmy się w stronę wyjścia z lasku. Wsiadłam w między czasie na Berry'ego i pomogłam wsiąść Magdzie. Razem galopowałyśmy ścieżkami, kierując się do domu. W końcu, trzeba komuś coś wyjaśnić....


********
Przepraszam, że tak długo nic się tu nie działo. Wiecie szkoła i poprawianie ocen. Teraz postaram się dodawać częściej. Chociaż, że na początku wakacji mnie nie będzie bo wyjeżdżam. Więc prawdopodobnie kolejny w środku lipca, ewentualnie jak się wyrobie to przed rozpoczęciem wakacji ;) I obserwujcie zakładkę bohaterów, niedługo aktualizacja :)
Olka

sobota, 23 lutego 2013

rozdział 1

ROZDZIAŁ 1

*Punk widzenia Oli*

Gdy wszyscy się uspokoili, nawet nie wiem, czemu im do śmiechu było, Liam zaproponował:
-No to może w ramach przeprosin, dacie namówić się na kawę?- spytał cały czas obserwując Julię
Uuuuu, czyżby się zakochał? No to chłopak ma szczęście, bo jej też się podoba. Dziewczyny się zgodziły, ja też już miałam, mimo że nie miałam ochoty siedzieć w takich kawiarenkach, ale przypomniałam sobie o jednej ważnej rzeczy.
-Ale niestety musicie iść sami, bo ja jeszcze muszę zajrzeć do Berry'ego, ostatnio się przeziębił.
-Ale to nie zajmie ci długo, najwyżej dojdziesz do nas.- namawiała uparcie Magda. Uhhh, ona zawsze musi postawić na swoim! Ale zaraz, zaraz.... mam ostatnią deskę ratunku!
-Ale nie będę wiedziała, gdzie poszliście! A nie mam nic na koncie, aby zadzwonić do was.
- To ja z tobą pójdę, do Berry'ego i zaprowadzę cię do naszej ulubionej kawiarenki, a propos kto to jest ten Berry? Twój chłopak?- ożywił się Harry. Ciekawe o co mu chodzi.... I to jego ostatnie stwierdzenie! Hahahahaha Berry! Moim chłopakiem?! Nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem!
-Ale, że o co chodzi? Ja tylko się spytałem!
-Harry, Berry to nie jej chłopak, to koń, którego kocha najbardziej na świecie, więc można by powiedzieć, że to taki zwierzęcy chłopak- z wyjaśnieniami pośpieszyła Julia, która razem z Magdą, ocierały łzy śmiechu.
-TO TY JEŹDZISZ KONNO?!- całe One Direction. Nie no to nie można już mieć swojej pasji? Ale ich zdziwienie mnie jeszcze bardziej rozśmieszyło.
-Ja idę, bo w tym towarzystwie się nie ogarnę- oznajmiłam i zwróciłam się jeszcze do Lokowatego- jak chcesz iść ze mną to chodź.

*Punkt widzenia Harry'ego*

-Ja idę, bo w tym towarzystwie się nie ogarnę- oznajmiła i spojrzała na mnie, tymi swoimi rozbawionymi oczami- jak chcesz iść ze mną to chodź.
Oczywiście za nią poszedłem. Szliśmy w ciszy.
- Gdzie idziemy?- dopiero jak słowa wypłynęły mi z ust, zrozumiałem jak głupie ono jest.
- Idziemy do naszego domu, wiesz mojego, Julii i Magdy, jeszcze z nami mieszka brat Julii, ale go prawie cały czas nie ma w domu, więc praktycznie mieszkamy same. To jest nasz dom marzeń, piętrowy z dużym ogrodem. Zresztą sam się przekonasz.
Szliśmy dalej w milczeniu. Po jakimś czasie staneliśmy przed ślicznym, żółtym domkiem.
 - Wow, to wy tu mieszkacie?
-To tak na prawdę dom Davida, brata Juli, ale wszystkie tu mieszkamy.-powiedziała- ale nie mam zamiaru cię dzisiaj oprowadzać, wpadniemy do boksu i idziemy do tej waszej kawiarenki.
-Mam wrażenie, że nie chcesz tam iść.
-Szybki jesteś- powiedziała kierując się za dom- Nie lubię takich miejsc, mam złe wspomnienia.
Weszliśmy do stajni. Było tam kilka pustych boksów.
-Nie ma go tu?- powiedziała niekoniecznie do mnie- Pewnie rano Dav go wypuścił na wybieg, żeby się wychasał.
Poprowadziła mnie dalej wgłąb i wyszliśmy drugimi drzwiami. Był tam duży wybieg, na którym biegał jeden koń.
-Berry!- zagwizdała, a koń słysząc jej wołanie od razu podbiegł w naszą stronę.
-Chodź tu mały!- moim zdaniem mały to on nie jest.

*oczami Oli* 

Weszłam na płot, aby być bliżej mojego ukochanego. Jak ja się tęskniłam, przez ten jeden dzień! Berry widocznie też, bo ciągle prosi o pieszczoty. Chyba jeszcze nie zauważył Lokowatego, ciekawa jestem jak na niego zareaguje.
-Już się lepiej czujesz?- szeptałam z czułością - Poprawił się humorek?
Zauważył go. Stanął sztywno, z wzrokiem wbitym w jego osobę. No tak mogłam się tego spodziewać, przecież on nie akceptuje żadnego mężczyzny oprócz Davida, od kiedy on... Nie ważne, miałam tego nie wspominać. Berry zaczął cicho prychać.
- Harry odsuń się - powiedziałam twardo widząc reakcje konia. Jeszcze go zaatakuje i zrobi sobie coś.
-Ale czemu, przecież zwierzęta mnie lubią, a ten jest taki śliczny, aż chce się go głaskać...
-Odsuń się natychmiast!- Koń coraz bardziej się denerwował, a Styles stał zdecydowanie za blisko płotu. 
Nie zdążył. Koń zerwał się do biegu, ja za nim. Jeszcze nie zdążyliśmy poprawić płotu, odkąd poprzednim razem Berry przeskoczył go. Zapamiętać, trzeba jak najszybciej go powiększyć, bo jak uznają, że trzeba go uśpić... załamię się.
Koń już prawie dosięgnął celu. Styles jak głupi, stał i wpatrywał się zszokowany w konia. Jak to dobrze, że kocham także biegać. Skoczyłam i zwaliłam Harolda z nóg. W ostatniej chwili, ponieważ chwilę później koń przeskoczył nad nami.
Zdałam sobie sprawę w jakiej pozycji się znajdujemy. Otworzyłam szerzej oczy niedowierzając.
Razem leżeliśmy na ziemi. Ja nad nim, on pode mną. Nasze twarze dzieliły milimetry, oboje sapaliśmy zmęczeni i wpatrywaliśmy się w nasze oczy. Dreszcz przeszedł po moim ciele. Może mogłabym się w nim zakochać, ale jeszcze nie jestem gotowa. Za świeża rana. 
Napięcie minęło, a my nadal pozostaliśmy w tej samej pozycji. Psotne iskierki pojawiły się w jego oczach. Co on kombinuje? 
Poczułam, że zamieniliśmy się pozycjami, teraz to on był na górze. I nadal miał te swoje iskierki. Chciałam się wydostać, ale on był silniejszy, no i większy. Przeklinam swój niski wzrost! Czemu muszę być taka mała? Nie mogłabym być choć odrobinę wyższa? 
Coś on kombinuje i mi się to wcale nie podoba. Zbliżył swoją twarz do mojej, czyżby on...? Nie! Ja nie chcę! 
Nie mogłam nic zrobić. Coś mnie zmroziło, że nie mogłam się ruszyć. Z chęcią bym stamtąd teraz zwiała. 
Zrobił to! Dupek zrobił to! Pocałował mnie! Ale był to taki delikatny i czuły pocałunek... NIE! Nie mogę się teraz w nikim zakochać! Nie wytrzymałam.
Uderzyłam go z dłoni. Od razu podniósł się do siadu i patrzył na mnie tymi swoimi paczadełkami. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, czułam, że będę tego później żałować. Chciałam teraz zostać sama, przemyśleć wszystko jeszcze raz.
-Przepraszam...- wyszeptałam ze łzami w oczach. Szybko zerwałam się i nie przejmując się, że nie osiodłałam Berta, jak zdrobniale go nazywałam, wskoczyłam na niego i pognałam galopem w las.
-OLA CZEKAJ!- usłyszałam jeszcze krzyk Stylesa, zanim zanurzyłam się w linii lasu. Pędziłam przed siebie, ufałam mojemu przyjacielowi. Przytuliłam się do jego szyi i płakałam już otwarcie...
~{~@~}~
No to pierwszy rozdział za nami. Teraz akcja się rozkręca i poznamy prawdziwe oblicze bohaterów. Dziękuje z komentarze, przynajmniej wiem, że ktoś to czyta. Proszę o uwagi i rady, spróbuję się dostosować. Mam już plan opowiadania ułożony, więc mam już wszystko przemyślane co i jak ma być.
I jeszcze jedna informacja. Do współpracy zaprosiłam moją przyjaciółkę Magdę i razem staramy się pisać rozdziały.
BETA PILNIE POSZUKIWANA! My niestety jesteśmy słabe z ortografii i interpunkcji :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ TO NA PRAWDĘ POMAGA!

Pozdrawiamy.
Ola i Magda.
Szablon by S1K